czwartek, 21 lipca 2011

SZEŚĆ KROKÓW DO GRECJI

Polska zieloną wyspą, jedyny kraj, który nie pogrążył się w recesji, polska prymusem Europy. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, jeśli nas wybierzecie. Takie informacje docierają do nas z mediów codziennie. Ale czy są prawdziwe? Częściowo tak. Udało nam się bez większego uszczerbku przejść przez okres kryzysu. Niestety wszystko wskazuje na to, że ta dobra passa się kończy. Istnieje kilka czynników, które niebawem przyniosą nam olbrzymie kłopoty.

Demografia [DEMOGRAFIA]
Chyba wszyscy wiedzą, że w Polsce rodzi się obecnie bardzo mało dzieci, że Polska się starzeje podobnie jak większość krajów Europy. Mało kto wie jednak, że nasza sytuacja demograficzna należy do najgorszych w Europie. Na razie ratuje nas wyż demograficzny lat osiemdziesiątych, ale już po 2010 roku na emerytury zaczną przechodzić roczniki urodzonych po wojnie. Co roku będzie przybywać około 200 tysięcy emerytów. Później będzie tylko gorzej. Obecnie na jednego emeryta przypada pięciu pracujących. Za pięćdziesiąt lat stosunek ten wyniesie jeden do jednego. Tego nie ma prawa wytrzymać żaden system ubezpieczeń emerytalnych, tym bardziej, że już w tej chwili jest on praktycznie bankrutem.

Dług [DŁUG]
W ostatnim czasie głośno zaczęło się robić o naszym długu publicznym, który przekroczył 850 miliardów złotych i ciągle przyrasta w tempie 6000 zł na sekundę.
Ale dług to nie wszystko. Nie mniej istotne są zobowiązania finansowe, które zawarło nasze państwo ( przede wszystkim są to zobowiązania emerytalne wobec swoich obywateli).
Zobowiązania z długiem maja jedną wspólną cechę, jedne i drugie będą spłacać obecni i przyszli obywatele płacąc podatki. Mało kto wie, że zobowiązania naszego państwa ( w stosunku do PKB) są najwyższe w Europie, a może i na świecie. Sięgają one według różnych źródeł od 2,5 do kilkunastu bilionów złotych ( 1550% naszego PKB).

Emigracja [EMIGRACJA]
W ostatnich latach wyemigrowały z Polski setki tysięcy osób. Na razie wykonują oni często najcięższe, najmniej płatne prace, których nie chcą podejmować tubylcy. Ale Europa zaczyna się gwałtownie starzeć. Niebawem państwa zaczną bezwzględnie rywalizować o pracowników. Pewnie pojawią się poza wysoką płacą inne zachęty promujące zatrudnienie w danym kraju. Jaką mamy szansę w tej konkurencji? Kto u nas zostanie? Mrzonką jest również oczekiwanie na masowe powroty do kraju emigrantów. Po co i do czego maja wracać?

Energia [ENERGETYCZNY KOSZMAR]
Europa przyjęła strategię wypchnięcia z kontynentu, ciężkiego przemysłu emitującego duże ilości CO2. Pomijając to, że teoria o wpływie człowieka na ocieplenie klimatu jest co najmniej dyskusyjna, strategia ta jest całkiem nonsensowna. Produkcja zostanie przeniesiona poza strefę Unii Europejskiej, gdzie będzie emitować dalej CO2. Emisja ogólna natomiast wzrośnie, bowiem towary, które do tej pory produkowano w Europie, trzeba będzie przetransportować z powrotem na kontynent. Bez energii i co z tym idzie emisji CO2 nie da się tego zrobić. Przypomnieć za to należy, że Polska ma najgorszą w Europie strukturę energetyczną, 95% produkcji energii jest oparte na spalaniu węgla, która to produkcja ma być obłożona horrendalnymi podatkami.
Wprowadzenie aktualnych propozycji spowoduje już w 2013 roku podniesienie cen energii od 40 do 80 procent. Ceny węgla mogą wzrosnąć z 250 do 450 złotych za tonę. Tego ani my ani nasza gospodarka nie wytrzymamy.

Biurokracja [BIUROKRACJA]
W ciągu ostatnich dwudziestu lat ilość urzędników wzrosła prawie pięciokrotnie, z nieco ponad 100 tysięcy do prawie pół miliona. W tym kontekście śmieszny wydaje się postulat ograniczenia biurokracji w kraju, zgłaszany przez Solidarność w czasie pierwszych "prawie" wolnych wyborów .
Największym problemem nie są tylko koszty jakie niesie zatrudnienie takiej armii pracowników.
Zabójcza jest ilość, często sprzecznych ze sobą ilość przepisów, które krepują polska gospodarkę, a do pilnowania których, potrzebna jest taka ilość biurokratów.

Innowacje [INNOWACJE]
W warunkach globalnej gospodarki musimy umieć albo wydajnie produkować towary o doskonałej jakości, albo mieć siłę roboczą zadowalającą się niskimi pensjami. Wydajności nie poprawimy bez wprowadzania nowych innowacyjnych rozwiązań. W tej chwili pod względem innowacyjności naszej gospodarki, jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Jeśli tego nie zmienimy będziemy jedynie dla Europy rezerwuarem taniej siły roboczej.

Każdy z tych czynników mógłby doprowadzić Polskę do upadku. Zejście się ich kilku w jednym czasie spowoduje pewne bankructwo. Wszystko wskazuje na to, że prawdziwe problemy zaczną się niebawem, już za kilka lat. Jedynym sposobem na wyjście z tej matni jest rozwój gospodarczy. Nie czteroprocentowy, który obecnie ogłaszany jest jako niebywały sukces, ale kilkunastoprocentowy. Mamy około dziesięciu lat na dogonienie państw zachodnich. Jeśli to nie uda się teraz, to nie uda się już nigdy, a przynajmniej nie w tym stuleciu.


Poleć znajomym Terezjasza na FB









NK - podziel się ze znajomymi!

GG - podziel się ze znajomymi!

Szanowny czytelniku jeśli spodobał Ci się ten artykuł, proszę poleć go swoim znajomym.
Jest to jedyny sposób na szybkie dotarcie do jak największej liczby czytelników, a czasu na na zmiany mamy niewiele.
Dlaczego akurat Ciebie o to proszę? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w tej przypowieści:
[ o dzbanie ]
Wpisz adres e-mail: (Można wpisać dowolną liczbę adresów przedzielonych przecinkami)

Możesz wpisać swoje imię lub imie i nazwisko:


Warto posłuchać:






















DEMOGRAFIA

W najbliższych latach we wszystkich krajach Europy, w tym również w Polsce rozpoczną się gwałtowne zmiany w strukturze demograficznej. Jak prognozuje Eurostat, do 2050 r. liczba osób, które przekroczyły 65 lat wzrośnie aż o 70 proc. Obecnie w Europie na jednego emeryta przypadają średnio cztery osoby w wieku produkcyjnym, po 2050 będzie ich tylko dwie.
Niestety prawie wcale nie mówi się o tym, że w Polsce będzie pod tym względem o wiele gorzej. Mamy jedną z najgorszych struktur demograficznych w Europie. Na razie tego nie widać, bowiem na rynek pracy weszło właśnie pokolenie wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych.
Od początku lat dziewięćdziesiątych nastąpiła w Polsce zapaść demograficzna. Na jedną kobietę w wieku rozrodczym przypada średnio 1.2 dziecka, po to, aby liczba ludności utrzymała się na stałym poziomie ten wskaźnik powinien wynieść przynajmniej 2.1. Tymczasem pokolenie dzieci od lat jest o ok. 40 procent mniej liczne od pokolenia rodziców.

Liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie z 16 proc. w roku 2007 do 27 proc. w 2035 roku i 34.5 proc. w roku 2050. W 2007 roku na 1000 osób w wieku produkcyjnym przypadały średnio 248 osoby w wieku poprodukcyjnym, w 2035 roku liczba ta wyniesie 464 osoby. W 2050 te wielkości się zrównają - na jednego emeryta będzie przypadała jedna osoba w wieku produkcyjnym.

Takiej sytuacji polski budżet nie będzie mógł wytrzymać.[ DŁUG ] Obecny system emerytalny będzie musiał runąć. Problemy te niewątpliwie spotęguje wysoka emigracja młodych ludzi. Jako że większość krajów Europy będzie mieć podobne problemy, rozpocznie się brutalna konkurencja o młodych pracowników.[ EMIGRACJA ]
Jeśli nie wyrównamy poziomu zamożności miedzy nami, a pozostałymi krajami, w tej konkurencji nie będziemy mieć żadnych szans. Młode pokolenie będzie uciekało z Polski nie chcąc ponosić horrendalnych kosztów utrzymania zbankrutowanego systemu emerytalnego. Czasu mamy niewiele. Już w najbliższych latach na emerytury zacznie przechodzić pokolenie wyżu demograficznego lat powojennych. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, proces ten gwałtownie przyspieszy po 2020 roku. Mamy mniej więcej dziesięć lat na to, aby dogonić w rozwoju takie kraje jak Niemcy, Francję czy Wielką Brytanię. Przy obecnym tempie rozwoju Polski, chociaż wyższym niż w krajach zachodnich, nie jest to jednak możliwe.

Jedynym ratunkiem dla nas jest doprowadzenie do kilkunastoprocentowego rozwoju naszej gospodarki. Wbrew temu, co się mówi, jest to cały czas realne. Wymaga to jednak głębokich reform, wręcz zmiany ustroju państwa.
Mamy jeszcze olbrzymi niewykorzystany potencjał, młodych żadnych sukcesu ludzi, którzy mogliby dokonać prawdziwych, a nie medialnych cudów, gdyby im tylko na to pozwolono. Musielibyśmy jednak wprowadzić prawdziwy wolny rynek, nie taki jak teraz, tylko dla uprzywilejowanych, zlikwidować tysiące wiążących ręce przepisów, zmienić całkowicie system podatkowy, postawić na innowacyjną gospodarkę.[ INNOWACJE ] Ile osób w Polsce wie, że na przykład podatek dochodowy nie przynosi dochodów do budżetu państwa. Jego likwidacja spowodowałaby zapewne natychmiastowy wzrost wpływów do kasy państwowej.

Poleć znajomym Terezjasza na FB









NK - podziel się ze znajomymi!

GG - podziel się ze znajomymi!
Szanowny czytelniku jeśli spodobał Ci się ten artykuł, proszę poleć go swoim znajomym.
Jest to jedyny sposób na szybkie dotarcie do jak największej liczby czytelników, a czasu na na zmiany mamy niewiele.
Dlaczego akurat Ciebie o to proszę? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w tej przypowieści:
[ o dzbanie ]
Wpisz adres e-mail: (Można wpisać dowolną liczbę adresów przedzielonych przecinkami)

Możesz wpisać swoje imię lub imie i nazwisko:



Warto posłuchać:
































Warto przeczytać:

Tak wygląda katastrofa demograficzna
Czarny scenariusz po 2020 roku
Te dane zaskoczyły demografów - Polska jest zagrożona?
Demografia
Demony demografii,rozmowa z prof. Ireną E. Kotowską
Niepokojąca prognoza dla UE, w tym dla Polski
Demograficzne przerażenie
PROGNOZA LUDNOŚCI NA LATA 2003-2030
Polska stanie się państwem emerytów
Problem demograficzny
Sytuacja demograficzna polski okresu transformacji
ZUS, PROGNOZA WPŁYWÓW I WYDATKÓW FUNDUSZU EMERYTALNEGO DO 2060 ROKU
EUROSTAT, EU27 population is expected to peak by around 2040


DŁUG

W ostatnim czasie głośno zaczęło się robić o naszym długu publicznym, który przekroczył 850 miliardów złotych i ciągle przyrasta w tempie 6000 zł na sekundę. Przeciętny Polak ma do zapłaty ponad 22 tysięcy złotych. Ale dług to nie wszystko, istotne są również zobowiązania finansowe, które zawarło nasze państwo. Przede wszystkim są to zobowiązania emerytalne oraz związane z opieką zdrowotną. Z punktu widzenia obywatela nie ma różnicy miedzy oficjalnym długiem, a zobowiązaniami państwa. Zarówno dług jak i zobowiązania będą finansowane z podatków od niego ściągniętych.

Wyliczenie tych zobowiązań nie jest jednak proste. Istotny jest przede wszystkim okres, jakiego wyliczenia będą dotyczyć, inne wartości otrzymamy w perspektywie najbliższych 50 lat, inne dla 70 lat, a jeszcze inne, jeśli wyliczenia nie bieda przyjmować żadnej konkretnej granicy.
W 2009 roku Instytut Sobieskiego przygotował raport "Wysokość długu publicznego Polski", w którym zobowiązania te ustalono na kwotę ponad 3 bilionów złotych. Przeciętny Polak, również ten, który się jeszcze nie narodził, będzie miał do zapłaty nie 22, ale około 70-80 tysięcy złotych.
Dużo gorzej wyglądają obliczenia przeprowadzone przez waszyngtoński Instytut Cato, który obejmuje bezokresową perspektywę. Są one ciekawe również dlatego, że podają wysokość zobowiązań dla kilkudziesięciu krajów.
W raporcie tym zobowiązania Polski są najwyższe z wszystkich analizowanych krajów i wynoszą 1,550 % PKB, a wiec kilkanaście bilionów złotych.
Dla porównania druga w tym rankingu jest Słowacja, której zobowiązania wynoszą 1149%, trzecia Grecja z 875 procentami. Średnia krajów należących do UE wynosi 434%.

Grecja jest już faktycznie niewypłacalna, nas ratuje jedynie to, że gwałtowny przyrost tych zobowiązań dopiero nastąpi. Nie będziemy na to jednak czekać kilkudziesięciu lat, już od 2011 roku rozpocznie się szybki wzrost ilości emerytów, który po 2020 gwałtownie przyspieszy.[ DEMOGRAFIA ]
Oczywiście niezależnie czy jest to kilka, czy kilkanaście bilionów złotych, takich obciążeń nasz budżet nie wytrzyma. Przyszłe rządy będą się zapewne ratować drastyczną obniżka wysokości emerytur, podwyższaniem wieku emerytalnego, cięciami wydatków socjalnych czy zwalnianiem pracowników w sferze budżetowej. Niewiele to zmieni, czeka nas nie prędzej to później bankructwo.

Mamy dwie możliwości:
Polska stanie się niewypłacalna, setki tysięcy osób straci pracę, następnie setki tysięcy wyjedzie szukać szczęścia w innych krajach, [ EMIGRACJA ] zapewne nasze oszczędności ulokowane przez fundusze emerytalne w obligacjach Skarbu Państwa przynajmniej częściowo wyparują, dobić nas może jeszcze hiperinflacja.
Cały czas możliwy jest jeszcze inny, optymistyczny scenariusz. Wysoki kilkunastoprocentowy wzrost gospodarczy, szybki wzrost wynagrodzeń, który powstrzyma odpływ młodych ludzi z kraju, poprawa sytuacji demograficznej. Możliwe to będzie jedynie wtedy, jeśli uwolnimy gospodarkę wprowadzając znowu prawdziwą wolność gospodarcza, zreformujemy często idiotyczny obecnie system podatkowy, zreformujemy system ubezpieczeń społecznych.

Albo tak jak Grecja zbankrutujemy i będziemy musieli na ślepo ciąć wydatki i drastycznie redukować zatrudnienie w sferze budżetowej,[ BIUROKRACJA ] albo przeprowadzimy reformę w sposób kontrolowany, być może bez konieczności ponoszenia wielkich wyrzeczeń.



Poleć znajomym Terezjasza na FB









NK - podziel się ze znajomymi!

GG - podziel się ze znajomymi!

Szanowny czytelniku jeśli spodobał Ci się ten artykuł, proszę poleć go swoim znajomym.
Jest to jedyny sposób na szybkie dotarcie do jak największej liczby czytelników, a czasu na na zmiany mamy niewiele.
Dlaczego akurat Ciebie o to proszę? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w tej przypowieści:
[ o dzbanie ]
Wpisz adres e-mail: (Można wpisać dowolną liczbę adresów przedzielonych przecinkami)

Możesz wpisać swoje imię lub imie i nazwisko:



Warto posłuchać:































Warto przeczytać:

Co ma Polska do Grecji a Grecja do Polski?
Polacy mają cztery biliony złotych długu?
Calkowite zadluzenie Polski
Po zielonej wyspie pozostanie ocean długów
Polska na skraju bankructwa finansowego – prof. Artur Śliwiński
Mamy 3 biliony zł długu, nasze wnuki będą bankrutami
Wysokość długu publicznego Polski - raport Instytutu Sobieskiego
Instytut Cato - raport
WAŻNE! Bankructwo Polski
Polacy mają trzy biliony złotych długu

EMIGRACJA

W 2003 roku przed referendum w sprawie naszego wejścia do unii europejskiej jednym z czołowych argumentów za akcesją było otworzenie zachodnich rynków pracy dla naszych obywateli. Przedstawiano to jako niesamowity przywilej. Nikt nie przedstawił drugiej strony tego medalu. A była ona od początku znana.
Emigracja ze wschodniej Europy będzie przynajmniej w najbliższych dziesięcioleciach warunkiem koniecznym utrzymania dobrobytu w krajach Europy Zachodniej. Dane, które to potwierdzają są nieubłagane. Już w tej chwili w Niemczech brakuje trzech milionów pracowników. Bynajmniej nie jest to żadne zaskoczenie, o tym, że tak będzie wiadomo od dawna. Na emerytury przechodzi powojenny wyż demograficzny.[ DEMOGRAFIA ] Europejki natomiast od dawna przestały rodzić dzieci. Jeśli nawet w niektórych krajach wskaźniki urodzeń nie są tragiczne, to dlatego, że rodzi się dużo dzieci emigrantów, przede wszystkim z krajów muzułmańskich. To z kolei rodzi następne problemy wynikające z braku pełnej asymilacji tej ludności w zachodnich społeczeństwach.

Na tym tle dopiero widać jak cenna jest "świeża krew" z Europy Wschodniej. Nie trudno zauważyć, że nasza emigracja już w drugim pokoleniu całkowicie się integruje. Żeby nie być gołosłownym przytoczę tutaj wypowiedz pana Marka Wójcickiego, prezesa Związku Polaków w Niemczech opublikowaną w 21 numerze Angory:
Morze to zabrzmi dziwnie, ale w moim prywatnym odczuciu jest to pewien rodzaj „docenienia” nas jako narodu. Oni chcą z nas uczynić „prawdziwych" Niemców, gdyż jesteśmy idealnym "materiałem ludzkim" nadającym się do asymilacji i cały państwowy aparat jest nastawiony na to, żeby nas do tego nakłonić. Dalej "Ze względu na ogromne różnice w mentalności, religii, kulturze czy historii Niemcy nie chcą germanizować Turków, Arabów ani Cyganów."
Europa zachodnia nie ma wyboru, albo przyciągnie nowych imigrantowi z Europy Wschodniej, którzy stosunkowo szybko się zasymilują, albo sama zostanie skolonizowana przez przybyszów z Afryki czy Azji.

Co to oznacza dla nas? Powoli rozpoczyna się okres wielkiego ssania, popartego nie tylko wysokimi zarobkami, ale i innymi zachętami. Już teraz młodzi ludzie pragnący się uczyć w niemieckich zawodówkach, mogą liczyć na warunki (również finansowe) zupełnie niedostępne w naszym kraju. Powoli zaczyna się mówić o dodatkowych "bonusach" mających zachęcić do emigracji. Polacy na obczyźnie będą, płacąc podatki, spłacać zadłużenie krajów zachodnich oraz utrzymywać zachodnich emerytów. Nasi emeryci w kraju targanym wiecznym kryzysem, będą przymierać głodem.
[ DŁUG ]

Czasu nie mamy wiele. Emigracja nie musi być złem, pozwala na zebranie kapitału, niemożliwego obecnie do pozyskania w Polsce. Emigranci pozyskują nowe doświadczenia, nabywają kontakty. To wszystko może zaprocentować w kraju o ile emigranci wrócą. Muszą mieć jednak po co wracać. Dopóki jednak rozpiętość w zarobkach będzie tak duża jak obecnie, a warunki prowadzenia własnej działalności tak beznadziejne, nie wrócą.
[ BIUROKRACJA ] Zostało nam może dziesięć lat. W tej chwili nasi emigranci z pokolenia wyżu demograficznego lat osiemdziesiątych urządzają się w nowych krajach, zakładają rodziny, rodzą im się dzieci. Ich powrót do ojczyzny będzie możliwy do momentu rozpoczęcia edukacji przez ich dzieci. Później, ze względu na dobro potomstwa, prawdopodobieństwo powrotu gwałtownie zmaleje, nawet jeśli warunki życia w Polsce by się zbliżyły do tych w kraju emigracji.

Czy jest jeszcze ratunek? Teoretycznie tak. Jeśli uwolnimy gospodarkę zrzucając pęta jakimi teraz jest wiązana. Jeśli oddamy ludziom pieniądze grabione przez wysokie podatki, doprowadzimy do tego, że gospodarka stanie się innowacyjna.[ INNOWACJE ] Jeśli pozwolimy kobietom rodzić i wychowywać dzieci. To mamy szansę. Tylko wzrost gospodarczy na poziomie kilkunastu procent rocznie jest w stanie zatrzymać ludzi w Polsce i dodatkowo nakłonić innych do powrotu.

Poleć znajomym Terezjasza na FB









NK - podziel się ze znajomymi!

GG - podziel się ze znajomymi!
Szanowny czytelniku jeśli spodobał Ci się ten artykuł, proszę poleć go swoim znajomym.
Jest to jedyny sposób na szybkie dotarcie do jak największej liczby czytelników, a czasu na na zmiany mamy niewiele.
Dlaczego akurat Ciebie o to proszę? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w tej przypowieści:
[ o dzbanie ]
Wpisz adres e-mail: (Można wpisać dowolną liczbę adresów przedzielonych przecinkami)

Możesz wpisać swoje imię lub imie i nazwisko:


Warto przeczytać:

Polacy Mistrzami Europy w emigracji
Niemcy kuszą Polaków nauką zawodu: Wysokie stypendia i gwarancje zatrudnienia
Emigracja to demograficzna porażka. Jak przekuć ją w sukces?
Skutki emigracji dla Polski
Praca w Niemczech: Polska może stracić, a sytuacja demograficzna jest fatalna
Niemcy zapraszają Polaków do pracy. Chcą nawet płacić premię na powitanie
Poważne skutki emigracji zarobkowej
Powody i skutki emigracji. Co robić?
Katastrofalne skutki emigracji
Ludzi na Pomorzu coraz mniej, czyli skutki emigracji
Niemcy walczą o robotnika z Polski
Do pracy do Niemiec. Zachód łowi specjalistów i tradycyjną siłę roboczą
Niemcy szukają w Polsce uczniów do swoich szkół zawodowych
Zmiany demograficzne a rynek pracy
Niemcy bardzo potrzebują specjalistów z innych krajów
Niemcy kokietują zarobkami
Polska bomba demograficzna



ENERGETYCZNY KOSZMAR

W październiku 2008 roku odbył się dwudniowy szczyt UE, na którym debatowano na temat ustaleń dotyczących pakietu klimatyczno-energetycznego. Prezydent Lech Kaczyński ocenił, że dwudniowy szczyt UE zakończył się sukcesem dla Polski. sukcesem tym było odłożenie ostatecznej decyzji w sprawie tego pakietu na później. W grudniu 2008 roku odbył się następny szczyt UE w tej sprawie. Zakończył się on, jak powiedział minister Radosław Sikorski, olbrzymim osobistym sukcesem premiera Donalda Tuska.
Trójka naszych negocjatorów "wspięła się na absolutne wyżyny profesjonalizmu" dzięki czemu można było im przyznać specjalne nagrody pieniężne.
Minęło kilka lat.

Polska ma najgorszą w Europie strukturę energetyczną, 95% produkcji energii jest oparte na spalaniu węgla, które ma być obłożone drastycznymi podatkami.

Od 2013 roku polskie przedsiębiorstwa będą musiały kupować część uprawnień do emisji CO2 na wolnym rynku. Spowoduje to wzrost cen energii elektrycznej od 40 do 80%, wzrost kosztów ogrzewania o około 30%. Niedawno Komisja Europejska zaproponowała zmianę struktury opodatkowania wyrobów energetycznych. Poziom opodatkowania w Polsce węgla wzrósłby ponad trzynastokrotnie, gazu ziemnego ośmiokrotnie, a LPG czterokrotnie.
Ceny węgla mogą wzrosnąć z 250 do 450 złotych za tonę (odbiorcy indywidualni zapłacą nawet 1200 zł za tonę). Tego my ani nasza gospodarka nie wytrzymamy.

Wprowadzenie tych pomysłów doprowadzi do likwidacji całych gałęzi przemysłu ciężkiego, czerpiącego energię ze spalania węgla kamiennego czy jak cementownie wytwarzającego w procesie technologicznym duże ilości CO2.
W latach 2013 – 2014 z polskiej gospodarki zniknie od 345 do 525 tys. miejsc pracy, a cena energii elektrycznej w hurcie wzrośnie z ok. 200 dzisiaj do ponad 340 zł za MWh

Nawet jeśli emisja CO2 wpływa na ocieplenie klimatu, a jest to co najmniej dyskusyjne, nasze poświecenie nie przyniesie żadnych rezultatów. Produkcja zostanie przeniesiona poza strefę Unii Europejskiej, gdzie będzie dalej emitować CO2. Emisja ogólna nawet wzrośnie, bowiem towary wyprodukowane poza Unią trzeba będzie do niej sprowadzić. To będzie wymagało energii, a więc wytworzy dodatkową ilość CO2.

Polski rząd przerażony konsekwencjami wdrożenia tych pomysłów najwyraźniej się obudził. Pomogły mu w tym zapewne zbliżające się wybory parlamentarne.
Polska jako jedyny kraj zablokowała postanowienia unijnych ministrów środowiska w sprawie ścieżki obniżenia emisji CO2 do 2050 roku.
Niestety, obawiam się, że będzie jak zwykle, osiągniemy wspaniały sukces negocjacyjny, który o parę lat opóźni egzekucję naszego przemysłu, a nas wpakuje w niezłe tarapaty.

Mam lepszy pomysł. Postawmy sprawę na ostrzu noża.
Zorganizujmy ogólnoświatową debatę, coś na kształt średniowiecznych debat religijnych. Zaprośmy wybitnych naukowców zajmujących się problematyką globalnego ocieplenia. Oczywiście zarówno tych popierających tą teorię jak i jej przeciwnych. Niech debatują, choćby miało to trwać kilka miesięcy. Z kosztami nie musimy się liczyć, nawet gdyby debata kosztowała nas kilkadziesiąt milionów złotych, to jest to nic, w porównaniu z tym ile wydamy na walkę z globalnym ociepleniem. Same koszty związane z opodatkowaniem CO2 maja wynosić od 2013 roku, jak się oficjalnie podaje, około 20 miliardów złotych.
Zresztą wynik takiej debaty jest łatwy do przewidzenia. Przy obecnym stanie wiedzy nie da się stwierdzić, że przemysłowa emisja CO2 jest przyczyną globalnego ocieplenia. Niech ludzie się wtedy zastanowią, czy warto w oparciu o niepotwierdzoną teorię, wydać kilka bilionów dolarów na walkę z wiatrakami. Dodatkowo Polska zyskałaby niebywała promocję, a wbrew pozorom liczba „niewierzących” na świecie jest spora.

Poleć znajomym Terezjasza na FB









NK - podziel się ze znajomymi!

GG - podziel się ze znajomymi!
Szanowny czytelniku jeśli spodobał Ci się ten artykuł, proszę poleć go swoim znajomym.
Jest to jedyny sposób na szybkie dotarcie do jak największej liczby czytelników, a czasu na na zmiany mamy niewiele.
Dlaczego akurat Ciebie o to proszę? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w tej przypowieści:
[ o dzbanie ]
Wpisz adres e-mail: (Można wpisać dowolną liczbę adresów przedzielonych przecinkami)

Możesz wpisać swoje imię lub imie i nazwisko:


Warto posłuchać:
Żmijewski: będzie wzrost cen związany z handlem uprawnieniami do emisji CO2



























Warto przeczytać:

Komisja Europejska przyjęła zasady obliczania liczby darmowych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla w przemyśle. Są dla nas skrajnie niekorzystne.
Opodatkowanie węgla wzrośnie o 1300 proc., a LPG o 400 proc.
Uwaga, nowy podatek
Śmierć zaczyna zaglądać w oczy
Pakiet klimatyczny, pakiet demoniczny
Renegocjacje pakietu klimatycznego potrzebne od zaraz
Bruksela znów zamierza karać za czarne złoto
Czy zbankrutujemy przez CO2?
Przemysł nam ucieknie
Nowicki: Wykup limitów CO2 po 2013 r. spowoduje dwukrotny wzrost cen energii
CO2 na rynkach finansowych – Robert Gwiazdowski
Pakiet klimatyczny UE to katastrofalne skutki dla gospodarki Polski
Cieplarniany kaganiec nad Polską
Chemia odczuje efekty cen uprawnień do emisji CO2
CO2 postrachem przemysłu
Dwutlenek węgla wygoni przemysł?
Część przemysłu zniknie z UE
Limity CO2 zagrożeniem dla Polski
Krzysztof Żmijewski o problemach polskiej energetyki
L. Kaczyński po powrocie ze szczytu UE ogłosił sukces ws. pakietu klimatycznego
Rząd: Olbrzymi sukces ws. pakietu, 60 mld przez 7 lat
Sikorski: Będą nagrody dla urzędników, którzy wynegocjowali pakiet klimatyczny
Sukces zamienia się w klęskę
Polska zaskarżyła decyzję KE ws. limitów emisji CO2
Pawlak: zaproponowana przez KE ścieżka redukcji CO2 jest niekorzystna

BIUROKRACJA.

Dlaczego urzędnicy dla swojego dobra, powinni głosować na tych którzy chcą likwidować ich miejsca pracy?
Drugiej Rzeczypospolitej do właściwego funkcjonowania wystarczyło około 50 tysięcy urzędników. Trzeba pamiętać, że było to, jak na tamte czasy, państwo dość „postępowe”. Socjaliści zawsze mieli w nim dużo do powiedzenia. Mieliśmy jedne z najwyższych podatków na świecie. To wszystko wymagało oczywiście armii urzędników.
W PRL liczba urzędników wzrosła dwa razy do ponad 100 tysięcy osób.
Państwo starało się kierować wszelkimi rodzajami aktywności zarówno zawodowej jak i społecznej. Pod koniec PRL wszechobecna biurokracja stała się na tyle nieznośna, że jednym z ważnych postulatów podnoszonych przez Solidarność była walka z biurokracją. Na początku lat dziewięćdziesiątych rozpoczęła się rewolucja informatyczna. Pozwoliła ona na niesamowity wzrost wydajności pracy. Minęło dwadzieścia lat. Urzędników mamy obecnie prawie 500 tysięcy. Liczba regulacji w administracyjnych przybrała tak absurdalne rozmiary, że byłyby one nie do pomyślenia nawet w PRL.

Zatrudnianie kolejnych osób stało się dla partii politycznych sposobem wynagradzania swoich klientów. Koszty tego procederu są niewyobrażalne. Nie chodzi tutaj zresztą tylko o pieniądze, które trzeba wypłacić w formie wynagrodzeń. Zdecydowana większość osób pracujących w administracji traktuje swoja prace niestety poważnie. Muszą tworzyć wiec niezliczona ilość dokumentacji, pracować nad nowymi regulacjami, postulować ich wprowadzanie. Wszystko to hamuje w trudnym do oszacowania stopniu, ale na pewno niebagatelnym ludzką przedsiębiorczość. Powoduje nieprawdopodobny wzrost kosztów prowadzenia jakiejkolwiek działalności. Zniechęca wreszcie szczególne młodych ludzi do podjęcia działalności gospodarczej.

Koszty istnienia rozbudowanej biurokracji w połączeniu z takimi czynnikami, jak pewna zapaść demograficzna w Polsce,[ DEMOGRAFIA ] najwyższe w Europie zadłużenie (w sensie wszelkich zobowiązań finansowych państwa),[ DŁUG ] potężna emigracja zarobkowa, która spotęguje problemy demograficzne, zapaść systemu ubezpieczeń emerytalnych, olbrzymi wzrost kosztów energii związany z walką z globalnym ociepleniem,[ ENERGETYCZNY KOSZMAR ] muszą doprowadzić do bankructwa państwa.

Nie jest to bezpodstawne czarnowidztwo, zapaść przy kontynuacji dotychczasowej polityki gospodarczej nie jest prawdopodobna, jest pewna. Jakie to przyniesie skutki, wystarczy przyjrzeć się temu co dzieje się w Grecji, gdzie właśnie zapowiedziano zwolnienie ponad 150 tysięcy osób ze sfery budżetowej. 150 tysięcy osób w 10 milionowym kraju. W Polsce, proporcjonalnie trzeba by zwolnić około 500 tysięcy pracowników. Jakie mieliby szanse zwolnieni na znalezienie nowej pracy nie trzeba chyba pisać.

Jeśli chcemy zapobiec bankructwu i żyć w kraju dynamicznie się rozwijającym, w tempie kilkunastu procent rocznie, musimy drastycznie zmniejszyć ilość regulacji pętających gospodarkę. Spowoduje to zwolnienie z pracy większości urzędników. W warunkach szybko rozwijającego się państwa, znajdą oni jednak nowe zatrudnienie. Jeśli nie zrobimy nic, i tak zostaną zwolnieni. Tyle że w upadłym państwie pracy nie znajdą. Pewnie będą musieli wyemigrować.

Oczywiście pewna ilość urzędników zawsze będzie potrzebna, każdy może wyjść z założenia ze redukcja akurat jego nie obejmie. Ale obecny urzędnik powinien się zastanowić, czy na pewno jego miejsce pracy jest bezpieczne? Doświadczenie uczy, że nie będą miały znaczenia umiejętności czy wiedza, ale właściwe w danym momencie umiejscowienie w hierarchii czyli tak zwane „plecy”.


Poleć znajomym Terezjasza na FB









NK - podziel się ze znajomymi!

GG - podziel się ze znajomymi!

Szanowny czytelniku jeśli spodobał Ci się ten artykuł, proszę poleć go swoim znajomym.
Jest to jedyny sposób na szybkie dotarcie do jak największej liczby czytelników, a czasu na na zmiany mamy niewiele.
Dlaczego akurat Ciebie o to proszę? Odpowiedz na to pytanie znajduje się w tej przypowieści:
[ o dzbanie ]
Wpisz adres e-mail: (Można wpisać dowolną liczbę adresów przedzielonych przecinkami)

Możesz wpisać swoje imię lub imie i nazwisko:



Warto przeczytać:

Trzykrotny wzrost biurokracji
Rybiński: Kto okiełzna potwora biurokracji
Rządowa biurokracja coraz bardziej rośnie
Biurokracja dusi rozwój naszego kraju
W biurokracji bez zmianL
Biurokracja kosztuje nas coraz więcej
Biurokracja, czyli maszyna Rube Goldberga
Biurokracja czy-grożą nam rządy urzędników
Skąd się biorą dziury w budżecie i nie tylko
Sprawiedliwość społeczna
Europa sama spowalnia swój rozwój
Rządy Gronkiewicz-Waltz rozdęły ratusz biurokratycznie
Rośnie armia urzędników, szczególnie w samorządach